czwartek, 25 sierpnia 2011

Klasyczny klasyk


Dzisiejszy dzień zaliczam do prawie straconych. Może bardziej do straconych, ale odratowanych. Każdy z domowników wstał co najmniej jedną lewą nogą. Nic nie wychodziło tak, jak bym tego chciała. A do tego jeszcze te wszechobecne komary! Na szczęście,  udało nam się pozałatwiać na mieście kilka najważniejszych spraw. No i właśnie to, plus kolacja - nie spisują go na całkowite straty. Razem z Majuśką zrobiłyśmy pyszne jedzonko ... nasz klasyk z tzw 'czasów studenckich'. Nie lubię tego określenia, no ale nie ważne. Klasyk to: makaron, cebula, marchewka, żółty ser ...  i czosnek :)) 
Takie to nie skomplikowane, a wszystkim poprawiło humor. 
Serdecznie polecam.






Powyższe zdjęcia pochodzą z naszej lipcowej wyprawy nad rzekę. Wycieczkę odbyliśmy w ramach relaksacji Majowego taty, po tym jak zakończył pracę nad swoim ostatnim komiksem. Było dużo zieleni, bocian kołujący nad łąką oraz rzeka która wylała po ówczesnych obfitych deszczach. Na koniec nawet zabłądziliśmy chwilowo w lesie, ale wykorzystaliśmy metodę starą jak świat - idź przed siebie, a na pewno gdzieś zajdziesz - i udało nam się wydostać z tych wszystkich krzaków. To był całkiem KONSTRUKTywny wypad. 

1 komentarz:

  1. o ja... mój ulubiony Wasz klasyk, no i jeszcze ryż lubię z tym wszystkim :) pamiętam jak przyjeżdżałam na zaliczenia taka zmarnowana przez pół Polski a Ty mnie karmiłaś tymi cudami... mm...

    OdpowiedzUsuń